Mój najlepszy iPhone

Witajcie po wakacjach! Mam nadzieję, że wypoczęliście i skutecznie oderwaliście się od codziennych zajęć. W tym roku na brak pogody narzekać nie mogliśmy. Cieszyło mnie to bardzo, bo część urlopu miałem okazję spędzić w Londynie, gdzie nie zaznałem ani kropli angielskiego deszczu. W Londynie utwierdziłem się natomiast po raz kolejny w przekonaniu, że 


mój najlepszy iPhone, który kiedykolwiek używałem, nazywa się „X”* 
*(co oznacza „dziesięć”, a nie „iks”)

O tym, że jak telefon, to tylko iPhone, przekonywałem Was w tym wpisie. Dziś udowodnię na swoim przykładzie, dlaczego to właśnie iPhone X trafił idealnie w moje gusta.

Ja niezwyczajny, czyli profil komórkowego nałogowca

Skromność nie była nigdy moją mocną cechą, dlatego bez trudu przyznam, że nie znam drugiej osoby, która tak intensywnie jak ja używałaby smartfona. Dlatego telefon, który używam musi być wyjątkowo niezawodny. Po części jest przecież narzędziem pracy. Pozwólcie, że pokrótce przedstawię Wam mój profil.

Adam, w sieci „od zawsze”, czyli prawie ćwierć wieku, dlatego co miesiąc zużywam w telefonie przynajmniej kilkunaście giga internetu. Nie należę do osób, które wyłączają w  iPhonie „dane sieci komórkowej”, troszcząc się o życie baterii i mając na uwadze ograniczony pakiet danych. Nigdy tego nie robiłem, z „X” tym bardziej. Ale o tym później.

W trakcie zwykłego (roboczego) dnia wykorzystuję iPhone’a głównie do następujących zadań:
  • obsługa dwóch zainstalowanych na nim kombajnów GTD (OmniFocus i Things)
  • social media (FB, Twitter, Instagram)
  • słuchanie podcastów
  • słuchanie audycji na żywo w aplikacji TOK FM.
O innych przeznaczeniach telefonu nie wspomnę, bo nie starczyłoby Wam cierpliwości, by dotrwać do końca. 

W wakacje lista prezentuje się całkiem inaczej. iPhone zamienia się wówczas głównie w aparat fotograficzny i kamerę oraz w nawigację (w tym do pieszych wędrówek w całkiem obcych miejscach).

Dlaczego piszę o X w momencie prezentacji nowych iPhone'ów

Czytając ten tekst, pewnie już wiecie o nowych modelach iPhone'ów, zaprezentowanych podczas konferencji Apple 12 września. Ponieważ jeden z przedstawionych iPhonów jest kontynuacją iPhone’a X zaprezentowanego w 2017 r., choćby w zakresie optymalnego dla mnie ekranu 5,8’, nie zdecyduję się w tym roku na nowy model. Co oczywiste, cena „X” z 2017 spadnie, więc tym bardziej warto rozważyć jego zakup. Ja spróbuję odpowiedzieć, dlaczego.

Moja wersja „Dziesiątki”

iPhone X jest dostępny w dwóch wersjach: z pamięcią wewnętrzną 64 GB oraz z wersją wyposażoną w 256 GB. Ja wybrałem tę pierwszą. Zakup był jednak nie lada wyzwaniem. Dokonałem go u swojego operatora (T-Mobile), przedłużając umowę. Początkowo liczyłem naiwnie, że najlepszą i najszybszą drogą nabycia pożądanego gadżetu będzie telefoniczna rozmowa z konsultantem. W końcu jestem klientem T-Mobile od ponad 20 lat, więc mam prawo oczekiwać szczególnego traktowania. Niestety, za każdym razem, kiedy przez telefon dopytywałem się o dostępność „Dziesiątki”, słyszałem, że jeszcze nie dotarła do magazynu. I tak w oczekiwaniu mijał dzień za dniem. Jako że w kwestii posiadania gadżetów elektronicznych jestem niemal tak niecierpliwy, jak dziecko domagające się upragnionej zabawki, postanowiłem pewnego dnia sięgnąć po telefon (wtedy iPhone 6s, wyglądający z każdym dniem oczekiwania na „Dziesiątkę” jakby starzej) i zadzwonić do największych salonów T-Mobile w Łodzi. Już za drugim razem strzał okazał się celny. Po szaleńczej i pełnej ekscytacji jeździe przez miasto, po pół godzinie wbiegłem do salonu w Galerii Łódzkiej, gdzie czekała Pani Patrycja, która w grudniowy, przedświąteczny piątek wprawiła mnie faktycznie w świąteczny nastrój. 

To był jedyny dostępny wtedy w salonie iPhone X. I akurat w wersji i w kolorze (gwiezdna szarość), które mnie interesowały. Od początku celowałem w wersję z mniejszą pamięcią, ponieważ i tak korzystam z iCloud Drive (przestrzeń dyskowa w chmurze Apple), gdzie mam do dyspozycji 2 TB i jest dla mnie bez znaczenia, czy zdjęcia, których mam ponad 32 tys., znajdują się w pamięci telefonu czy też dla uzyskania lepszej jakości zaczytywane są z applowskiej chmury. Wersja 64 GB i tak pozwala mi na przechowywanie 167 aplikacji, a do dyspozycji mam wciąż kilkanaście wolnych gigabajtów wewnętrznej pamięci. iPhone i chmura idealnie się "uzupełniają" i pewnie dlatego, mimo intensywnego używania iPhone'a X, nigdy nie miałem komunikatu o zapełnieniu jego pamięci.

Dlaczego „X” - ZALETY

1. Bateria - główny powód zakupu iPhone'a X

Mój 6s cierpiał na chroniczny brak energii. W pracy doładowywałem go w każdej wolnej chwili. Co ciekawe, po przekazaniu 6s mojej żonie, która jednak sięga po telefon sporadycznie, a lista zainstalowanych aplikacji ogranicza się do jednego ekranu, sytuacja diametralnie się poprawiła i iPhone potrafi wytrzymać bez ładowania nawet 2 dni!

Takich oczekiwań po „Dziesiątce” nie miałem, ale diametralną różnicę w baterii w porównaniu z 6s odczułem od razu. iPhone X wytrzymuje spokojnie cały dzień mojego normalnego użytkowania, przy czym zainstalowane na nim aplikacje i dane są wierną kopią zawartości 6s. Bateria w iPhonie X ma pojemność 2700 mAh. Dla porządku dodam, że po 9 miesiącach użytkowania jej maksymalna pojemność spadła do 95% (dane z systemowych „Ustawień”). Mniej niż na początku, ale jeszcze nie ma powodu, by ją wymieniać. W iSpot poinformowali mnie, że graniczną wartością jest spadek pojemności do 80% (wtedy efekty wymiany są od razu dostrzegalne). Dobre osiągi baterii  "Dziesiątka", wyposażona przecież w największy ekran spośród dotychczas sprzedawanych iPhone'ów, zawdzięcza z pewnością energooszczędnemu ekranowi OLED.

2. Ekran

Ekran w iPhonie X wyróżnia się na tle poprzedników czterema najważniejszymi cechami:
  • ma 5,8 cala przekątnej i jest największy z dotychczas dostępnych w iPhone’ach (drugi w kolejności jest iPhone Plus z ekranem 5,5”, który, mimo mniejszemu ekranowi, jest wyraźnie większy od „Dziesiątki”), co czyni jego przestrzeń roboczą bardziej sprzyjającą codziennej pracy i konsumpcji treści
  • mimo wielkości zbliżonej do iPhone’a 7, 6s czy 6, iPhone X oddaje do dyspozycji aż 5,8”, a nie 4,7” jak ww. modelach (różnica jest wyraźnie zauważalna)
  • jest pokryty doskonałą warstwą oleofobową, która skutecznie, nawet 9 miesięcy od zakupu, chroni jego powierzchnię przed powstawaniem tłustych plam (w 6s musiałem go codziennie przecierać szmatką)
  • OLED sprawia, że wreszcie czerń wygląda jak czerń, a nie ciemniejsza szarość.
  • jest go znacznie trudniej stłuc niż w przypadku poprzedników (jest za to bardziej miękki i przez to rysy są na nim bardziej widoczne - mi to jednak nie przeszkadza, bo gdy ekran jest podświetlony, zarysowania są oczywiście niedostrzegalne). Jak wytrzymała jest „Dziesiątka”, dowiecie się z tego filmu.

3. Aparat

iPhone to od kilku lat mój jedyny aparat. Ten w iPhonie X jest naprawdę fantastyczny, choćby dlatego, że oferuje fenomenalnie działającą opcję zdjęć portretowych.


4. Face ID

Jedynym mechanizmem, który służy do odblokowywania iPhone’a jest FACE ID (skaner twarzy), nie wspominając oczywiście o możliwości ręcznego wpisania kodu blokady. Działa fenomenalnie w każdych warunkach oświetleniowych, niezależnie od tego czy mam na nosie okulary przeciwsłoneczne czy nie. Poza odblokowywaniem telefonu, zalety mechanizmu stanowią dodatkowo:
  • spojrzenie na telefon w momencie rozlegającego się dzwonka sygnalizującego rozmowę przychodzącą spowoduje ściszenie go (jest nadal słyszalny, ale mniej dokuczliwy dla otoczenia)
  • szczegóły wszelkich powiadomień pojawiających się na ekranie blokady są widoczne dopiero po spojrzeniu na iPhone’a przez jego właściciela (opcję można wyłączyć, ale ja nagminnie z niej korzystam). I tak, na przykład, każdy poza mną może zobaczyć, że dostałem maila czy wiadomość iMessage, ale szczegóły będą dla niego niedostępne.

5. Sprawne przełączanie między aplikacjami

Kolejną cechą iPhone’a, która odróżnia go od pozostałych modeli zaprezentowanych w 2017 roku, jest szybkie przełączanie między aplikacjami. Wystarczy przesuwać kciukiem po dolnej części ekranu, by szybko dotrzeć do jednej z ostatnio używanych apek. A działa to tak:

Widoczne na filmie opóźnienie jest wynikiem używania
aplikacji nagrywającej czynności na ekranie (normalnie nie występuje)

iPhone „X” - PLUSY UJEMNE

Żeby ta recenzja zachowała znamiona obiektywności, wymienię kilka elementów, które zmieniłbym w iPhonie X:
  1. Wysuwane z góry centrum sterowania jest trudniej dostępne niż w innych modelach, gdzie znajduje się „pod kciukiem”. W „Dziesiątce” trzeba się trochę nagimnastykować.
  2. Nie przeszkadza mi, że iPhone X jest pozbawiony wyjścia słuchawkowego. Mam AirPodsy i nie potrafiłbym już korzystać z słuchawek z kablem. Jednak w samochodzie, pozbawionym łącza Bluetooth, jestem zdany na korzystanie z dołączonej do iPhone’a przejściówki lightning - mini jack. Jest ona tak mikra, że za chwilę pewnie się przerwie. To jednak przypadłość nie samego telefonu, a dołączanego do niego akcesorium. Ale denerwująca. 
  3. Jak już wspomniałem, „X” wyposażony jest w FaceID. To bardzo dobrze działający mechanizm. Ma jednak wadę rzucającą się w oczy przede wszystkim podczas pracy biurowej. Za każdym razem, gdy chcę odblokować telefon, muszę się nad nim odpowiednio pochylić lub podnieść telefon z biurka i ustawić pod odpowiednim kątem w kierunku twarzy. To trochę upierdliwe, choć zdążyłem się już do tego przyzwyczaić.
  4. Mimo że „X” to piekielnie szybkie urządzenie, i jemu zdarza się czasami „przyciąć”. Piszę to tylko z kronikarskiego obowiązku, bo to bardzo sporadyczne i krótko trwające przypadki.
  5. Wspomniałem, że ekran „Dziesiątki” jest znacznie bardziej wytrzymały niż w poprzednich modelach. Nie zachęcam jednak do noszenia iPhone’a bez żadnego „etui”. Szklane plecki są jednak dosyć kruche i nierzadkim widokiem jest „Dziesiątka” z rozbitym tyłem.  

Obalanie mitów

Wraz z wejściem iPhone’a X w sieci pojawiło się wiele mitów na jego temat, które chciałbym obalić. Po kolei:

1. Notch zabiera dużo miejsca na ekranie

iPhone X jako pierwszy „bezramkowiec” wytwarzany na taką skalę wprowadził do słownika urządzeń mobilnych nowe pojęcie: notch. To fragment przedniej części telefonu, niebędący ekranem, na powierzchni którego zlokalizowano głośnik, mikrofon, aparat i czujnik światła (a być może coś więcej). Według moich doświadczeń, korzystanie z ekranu „X” jest komfortowe, a sam notch nie zajmuje wiele miejsca i mi absolutnie nie przeszkadza. Zresztą kolejne modele wypuszczane przez konkurencję po premierze „Dziesiątki” idą w ślady „X”, ochoczo kopiując to rozwiązanie. Notch nie zajmuje dużo miejsca na ekranie! I nie rozprasza.

2. Szkoda, że ekran iPhone’a nie odblokowuje się od razu po użyciu Face ID. Trzeba jeszcze przesunąć listwę znajdującą się na dole ekranu w górę

Zarzut stawiany w tym zakresie iPhone’owi uważam również za chybiony. Gdyby iPhone odblokowywał się zaraz po udanej identyfikacji poprzez Face ID, mogłoby dochodzić do sytuacji, że w razie przypadkowej identyfikacji, dokonanej przez nieświadomego niczego użytkownika, po schowaniu do kieszeni byłby odblokowany i wykonywał operacje niezamierzone przez właściciela. 

3. „Listwa” widoczna na dole ekranu zabiera dużo miejsca

Kolejna bzdura. Listwa, którą widzicie na zdjęciu, zlokalizowana w dolnej części ekranu, nie jest widoczna przez cały czas. Pojawia się w określonych sytuacjach i służy do przemieszczania się pomiędzy aplikacjami, o którym pisałem wcześniej. Jest bez znaczenia dla komfortu użytkowania. Nawet nie musiałem się do niej przyzwyczajać.

4. Trzeba przytrzymać aplikację nieco dłużej, żeby ją „zabić” (w innych iPhone’ach wystarczyło „wyrzucić” ją kciukiem do góry)

OK, fakt. Ale ile razy dziennie zamykacie aplikacje? To niekorzystne dla baterii. Ja robię to tylko w przypadku nawigacji (żeby nie chodziła w tle i niepotrzebnie nie pochłaniała baterii). Zarzut bez sensu.

Podsumowanie

Nie wyobrażam sobie życia bez smartfona. Konsumpcja treści, zarządzanie projektami, maile, social media, pomiar aktywności i dziesiątki innych zastosowań. To wszystko „dostaję” w „Dziesiątce” na dużym i bardzo czytelnym ekranie. Ponadto, oczekuję od telefonu, że nie zawiedzie mnie, drenując do cna baterię w najmniej oczekiwanym momencie. Tak jest i w tym przypadku. Zakup iPhone’a X był dobrą decyzją. Polecam Wam ten model i liczę na pytania komentarze z Waszej strony.

Komentarze